Rozmowa z Marią Wolną-Pasek autorką popularnego bloga i profilu na Instagramie o wymownej nazwie „Oczekując”. Blogerka, odpowiadając na prośbę MAYLILY, dzieli się swoim wieloletnim doświadczeniem w prowadzeniu bloga parentingowego.
MAYLILY: Gdzie tkwi sekret powodzenia „Oczekując”?
Maria Wolna-Pasek: Każdy musi znaleźć swój przepis na sukces, dużo zależy od szczęścia, od momentu i od tematu, w jakim się poruszamy. Zakładając bloga ponad 8 lat temu nie przypuszczałam, ani nie marzyłam, że to się stanie moim sposobem na życie, zarabianie pieniędzy, moją ścieżkę zawodową.
Zechcesz zdradzić, czym zajmowałaś się wcześniej, jak duży jest to przeskok?
Między innymi przez kilka lat prowadziłam własny sklep mięsny, stałam za ladą, obsługiwałam klientów. Miałam nawet “wagę w ręku” i idealnie odmierzałam pół kilo schabu z kością na obiad klientki [śmiech]. Oprócz tego zajmowałam się HACCP w branży mięsnej. To było zajęcie bardzo męskie, teraz tak myślę z perspektywy czasu. Nienormowany czas pracy, często po 10-12 godzin, również w nocy. Potem przez kilka lat byłam managerem firmy cateringowej. Pracowałam też, jako asystentka prezesa. Zajmowałam też stanowisko managera sieci sklepów w branży spożywczej, więc tak, jak widzisz, nigdy wcześniej nie zajmowałam się pracą stricte przy komputerze.
Jak to się zaczęło?
Wszystko zaczęło się ponad 8 lat temu, w 17 tygodniu ciąży z Gabi. Wiedziałam, że chcąc wrócić po ciąży do pracy, muszę podnieść swoje kwalifikacje zawodowe, a z wykształcenia jestem pedagogiem oraz ekonomistą. Wcześniej moja ostatnia praca była delegacyjna - przez 5 dni w tygodniu nie było mnie w domu, bo pracowałam w Szczecinie, na drugim końcu Polski, bo mieszkamy w Wielkopolsce. Do domu przyjeżdżałam tylko na 2 dni, bo pozostałe 5 dni spędzałam w pracy, gdzie miałam nienormowany czas. Wiedziałam, że gdy urodzi się Gabi, to nie mogę już (i nie chcę!) wracać do takiej pracy, bo chcę więcej czasu spędzać z dzieckiem, a nie tylko dwa dni w tygodniu. Dlatego zaczęłam podnosić swoje kwalifikacje na różnych szkoleniach i studiach podyplomowych. Pierwszy kierunek jaki studiowałam to były studia podyplomowe o kierunku Komunikacja społeczna i PR w Wyższej Szkole Bankowej. Zaczęłam z brzuchem, a skończyłam z Gabi przy piersi [śmiech]. Potem były podyplomowe Studia managerskie, a tam było dodatkowe szkolenie dla specjalistów z branży PR właśnie z Social Media, które prowadził Paweł Tkaczyk. Paweł był pionierem w Polsce w tym temacie. Mówił, że warto zakładać Social Media, jak się w nich poruszać itd. I tak krok po kroczku wszystko pokazywał i objaśniał. Za jego namową założyłam Facebooka, ale jeszcze wcześniej założyłam bloga, bo to od Pawła Tkaczyka usłyszałam słowa: „Marysia jak Ty jesteś w ciąży, to może sobie założysz bloga ciążowego”. A ja od zawsze pisałam pamiętniki i lubiłam przelewać moje emocje na papier. Wiedziałam też, że ciąża jest takim wyjątkowym stanem i będę chciała wszystko zapisać, utrwalić te wyjątkowe chwile w ciąży i wahałam się, czy pisać taki tradycyjny pamiętnik czy tak, jak zaproponował Paweł “pamiętnik internetowy”. Wtedy blogi ciążowe były bardzo mało popularne, w zasadzie ich nie było. Wiem to, bo szukałam jakiegoś wsparcia w Internecie w pierwszej ciąży te 8 lat temu i nie znalazłam żadnego ciekawego źródła informacji takich praktycznych. Było bardzo mało wiedzy na ten temat i rzeczywiście założyłam bloga ciążowego Oczekujac.pl. To wszystko zadziało się trochę przez przypadek - chociaż ja nie wierzę w przypadki. To był wspaniały zbieg okoliczności, który zmienił nie tylko moje życie, ale życie całej naszej rodziny!
Zgodzisz się z takim stwierdzeniem, że jak kobieta spodziewa się pierwszego dziecka, to chce zawodowo robić coś, co ma „większy sens”?
Tak, bardzo się z tym stwierdzeniem zgadzam! Byłam wcześniej pracoholiczką, mocno poświęcałam się pracy, nie było dla mnie rzeczy niemożliwych, gdy czegoś nie wiedziałam to pytałam, w jaki sposób mogę się tego dowiedzieć i doszkolić. I gdy byłam właśnie w tej pierwszej ciąży, to poczułam taką potrzebę łączenia się z innymi kobietami. Szukałam właśnie tego wsparcia wśród kobiet, no bo faceci - a to jednak była zdecydowana większość w mojej dotychczasowej pracy - oczywiście nie zrozumieją tego, czym jest ciąża. Kuba zawsze mówił, że “jesteśmy w ciąży” albo, że “będziemy razem rodzić”, bo tak mocno się utożsamiał z moją ciążą, ale jednak facet to facet [śmiech] i to do nas kobiet należy najważniejsze zadanie, więc poszukiwałam tego wsparcia i okazało się, że inne dziewczyny też go szukają. Gdy zaczęłam dzielić się moim doświadczeniem, to wtedy poczułam taką niesamowitą więź z innymi kobietami w ciąży, co prawda więź była internetowa, ale to było coś wspaniałego! Początek ciąży i to pierwsze macierzyństwo to była totalna magia. To wszystko było takie nowe, świeże, inne! I wtedy właśnie, moje wpisy na blogu komentowane przez inne dziewczyny dawały mi taką dodatkową moc i siłę. Dziewczyny dziękowały za pokazywanie ciąży taką, jaką jest naprawdę, to niesamowicie cieszy i daje poczucie, że to, co się robi ma faktycznie taki większy sens.
Czy każdy może prowadzić bloga, czy trzeba mieć jakieś specjalne umiejętności?
Tak naprawdę tutaj nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Nie wiem, czy moje wcześniejsze doświadczenia, pisanie pamiętników w szkole podstawowej i w liceum, w jakiś sposób mi pomogło. Czy może to, że jestem osobą bardzo otwartą. Mój mąż się zawsze ze mnie śmieje, że nawet jak do mnie zadzwoni ktoś przez pomyłkę, to ja z „pomyłką” potrafię rozmawiać 15 min przez telefon [śmiech] i on tego nie wymyślił, bo kiedyś faktycznie tak się stało. Mam w sobie ciekawość świata i ludzi - myślę, że to dużo daje, gdy chce się prowadzić bloga.
Osoby introwertyczne mogą mieć trudniej?
Myślę, że tak. Gdy 8 lat temu zaczynaliśmy naszą działalność w internecie byliśmy jednymi z nielicznych blogerów podpisującymi się własnym imieniem i nazwiskiem. Wtedy panowała bardzo duża anonimowość w blogosferze i nawet „Kominek”, teraz Tomek Tomczyk, był jeszcze incognito.
Na sukces “Oczekujac.pl” składają się dwie osoby. Kuba jest socjologiem i tworzy ze mną bloga już od początku, a wcześniej pracował w sprzedaży i zarządzaniu sprzedażą, jako przedstawiciel handlowy, kierownik zespołów sprzedażowych, manager obiektów handlowych. Chcąc się szkolić w temacie Social Media chciałam brać udział w różnych szkoleniach, na które Kuba jechał razem ze mną. Do programów telewizyjnych także jeździliśmy razem. I wyszło tak, że Kuba był 2 dni w pracy, a 3 dni ze mną na różnych eventach, zleceniach i spotkaniach. Z czasem Kuba mógł i w zasadzie musiał zrezygnować z dotychczasowej pracy i tak od 6 lat jesteśmy idealnie uzupełniającym się teamem. Wszystkie kompetencje, które ma Kuba uzupełniają moje kompetencje: on jest dokładny, szczegółowy, robi piękne zdjęcia. To właśnie Kuba jest autorem prawie wszystkich zdjęć na naszym blogu. A zaczęło się od tego, że Kuba specjalnie kupił profesjonalny sprzęt fotograficzny, gdy urodziła się Gabi, żeby uwiecznić nasze pierwsze momenty z dzieckiem, bo ma taką zajawkę fotograficzną. Ja w ogóle takich zdolności nie mam. Za to lubię pisać, rozmawiać, odpowiadać, słuchać. I właśnie w taki sposób idealnie się uzupełniamy.
Może to jest sekretem waszego bloga i Instagrama?
Zdecydowanie tak! Pierwiastek męski na blogu kobiecym ciążowym od początku przyciągał rzesze czytelniczek! Ponad 8 lat temu, gdy zaczynałam prowadzić bloga, zazwyczaj czytelniczek moich wpisów było 1.000-2.000 na miesiąc. Taki pierwszy poważny bum nastąpił, gdy Kuba opublikował swój pierwszy wpis na Oczekujac.pl - nagle czytelniczek zrobiło się 10.000 miesięcznie, a później nawet 100.000 i więcej! Okazało się, że inne dziewczyny w ciąży lub młode mamy lubią czytać wpisy z męskiego punktu widzenia i oszalały na punkcie Kuby wpisów! [śmiech].
Musisz wiedzieć, że 8 lat temu były blogi typowo “mamowe”: mama sama prowadziła bloga, sama robiła sobie zdjęcia albo brała je z banku zdjęć. Nasz blog jest pierwszym w Polsce, gdzie współautorami wszystkich artykułów jest i mama, i tata! I właśnie my prezentujemy te dwa punkty widzenia na macierzyństwo, tacierzyństwo i rodzinę. Kuba jest pełnoprawnym autorem bloga, nie jest tak, że robi tylko zdjęcia - pisze również artykuły i śmiem twierdzić, że nawet lepiej ode mnie! Dużo jest blogów rodzinnych, gdzie mama pisze teksty, a tata robi filmy lub zdjęcia. A w naszym przypadku jest 1 do 1, w zależności od tego, jaki jest temat do zaprezentowania to ja albo Kuba piszemy tekst. Nasze czytelniczki uwielbiają, gdy Kuba pisze, bo to jest zupełnie inny, bardziej męski, tatowy punkt widzenia.
Nigdy też nie miałam finansowego podejścia do blogowania. Nie byłam nastawiona na to, że po miesiącu prowadzenia bloga za wszelką cenę muszę mieć jedno zlecenie, po dwóch - dwa zlecenia itd. Nie traktowałam bloga jak maszynki do robienia pieniędzy, tylko zawsze realizowałam swoje potrzeby wygadania się, “wypisania” się, pochwalenia, podzielenia, jednym słowem: integracji z innymi kobietami. Gratyfikacja finansowa i oferty współpracy przyszły z czasem, ale nawet jakby ich nie było i tak Oczekujac.pl bym prowadziła, bo od zawsze pisanie sprawia mi mnóstwo radości!
W czasie tych moich 8 lat blogowania były takie blogi, które pojawiały się i znikały. Dlaczego znikały? Moim zdaniem dlatego, że były bardzo mocno skupione na tym, by monetyzować treści. Tych miejsc w sieci już nie ma, nie wiem nawet, co się stało z ich autorami. Myślę, że to też jest taki znak dla osób, które potencjalnie chciałby założyć coś swojego. Warto by robić wszystko z sercem, a nie patrzeć przez pryzmat pieniędzy.
To, co się liczy, co interesuje odbiorców?
Moim zdaniem są trzy ważne rzeczy: autentyczność, szczerość i bezinteresowność. Kuba i ja lubimy dzielić się wiedzą, punktem widzenia i spostrzeżeniami z innymi ludźmi. Chcemy dawać wsparcie i przykład, że będąc rodziną 2+3 ma się może mniej czasu dla siebie, ale jeszcze więcej Miłości niż w przypadku 2+1 lub 2+2. Pamiętam, że kilka lat temu była “moda” na jedno dziecko, bo to jest fajne, wygodne i można temu jednemu dziecku dać wszystko. Teraz widzę dookoła mnóstwo dużych rodzin i to bardzo mnie cieszy!
Ale jakoś się trzeba utrzymywać…
Oczywiście! Pierwsze nasze płatne zlecenie pojawiło się w 2013 r., równo po roku prowadzenia bloga, to było zlecenie na 1.000 zł. Niesamowicie się z tego ucieszyłam! Wtedy, tak jak i teraz, bardzo popularny był barter, czyli “usługa za usługę lub produkt”. My nigdy nie współpracowaliśmy barterowo, bo wychodziliśmy z takiego założenia, że jak idziemy do sklepu spożywczego na zakupy, to też nam nikt nie da produktów w barterze, więc, jeśli jakaś marka chciała się u nas pojawić, to wszystko wycenialiśmy. Od początku prowadzenia Oczekujac.pl prezentowaliśmy zawsze bardzo wysoką jakość, byliśmy w 200% zaangażowani i to również zauważyły agencje reklamowe. Myślę, że brak barteru docenili też nasi obserwatorzy i to, że reklamy na blogu pojawiły się nie w pierwszym miesiącu prowadzenia bloga, ale po jakimś czasie - w naszym przypadku właśnie po roku. Dodatkowo reklamy są bardzo mocno spójne z blogiem, bo w ogromnej większości są to produkty, których my na co dzień używamy. Natomiast jeśli jakiś produkt nam nie odpowiada albo go nie znamy, to po prostu go nie rekomendujemy. Prowadzę takiego bloga i taki Instagram, jakiego sama chciałabym czytać.
Ile czasu to zajmuje?
[śmiech] Czasami jesteśmy pod telefonem i mailem 24 godziny na dobę. W lipcu 2020 r. byliśmy z Kubą w podróży z okazji 10. rocznicy ślubu na greckiej wyspie Santorini. Wtedy z całego miesiąca na Instagramie uzbierało się 80 zdjęć, czyli wrzucaliśmy ok. 2-4 postów dziennie na Instagram Oczekujac.pl. Wszystkie rzeczy, które tam widzieliśmy, relacjonowaliśmy na żywo. To było bardzo angażujące i czasochłonne, ale dało zarówno nam, jak i odbiorcom mnóstwo frajdy!
Gdy jesteśmy w domu to spędzamy czas z dzieciakami, ale też jesteśmy w pracy, bo pracujemy zdalnie. Czasami ktoś śmieje się, że my “siedzimy w domu, nic nie robimy”, ale tak nie jest. W standardowej pracy po 8 godzinach możesz wyjść i zamknąć za sobą drzwi, wziąć urlop płatny albo chorobowy i nic cię nie obchodzi - masz etat i wypłata zawsze wpłynie na konto. Natomiast gdy prowadzi się swoją firmę i chce się to robić dobrze, dodatkowo jest się ambitnym i chcesz zachować najwyższy możliwy poziom, to cały czas musisz się szkolić i rozwijać, np. Kuba z fotografii - bierze udział w różnych spotkaniach, by w dać czytelnikom jeszcze większą jakość i wartość fotografii.
Jakie są straty?
Tak szczerze, dla mnie taką można powiedzieć stratą, jest to, że nie mam czasu na spotkania z koleżanką i na pogaduchy. Dla mnie na pierwszym miejscu jest rodzina, a na drugim: czytelnicy, obserwatorki, blog. Bardzo dużo czasu poświęcam na rozmowę z nimi, komentowanie, wiadomości prywatne. Chcę mieć stały kontakt z tymi moimi dziewczynami. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz pojechałam do mojej przyjaciółki i siedziałam 3 czy 4 godziny przy kawce. Zwyczajnie w świecie jest mi szkoda tych 4 godzin, bo w tym czasie mogę np. odpowiedzieć na kilkadziesiąt wiadomości na Instagramie. A tych wiadomości prywatnych codziennie jest multum! Więc jakbym miała powiedzieć czy jest jakakolwiek strata z tego naszego blogowania i z tego, że jesteśmy cały czas online to właśnie to, że nie mam takiego życia nie tyle prywatnego, co koleżeńskiego. Blogowanie i praca związana z blogiem to jest naprawdę więcej niż 5 dni w tygodniu i 8 godzin dziennie, ale jest tak dlatego, że my w 200% spełniamy się w tym, co robimy. Jak człowiek coś robi z pasji, to nie widzi umiaru, nie ma limitu czasu, ciągle chcesz robić więcej, lepiej i jeszcze fajniej! Choć teraz przy trójce dzieci i tak nie poświęcamy tego czasu na bloga tyle, ile poświęcaliśmy wcześniej, gdy była jedna mała Gabi. Ten czas, kiedy było jedno dziecko postrzegamy, jako czas inwestycji w relacje, społeczność, bo choć teraz poświęcamy tego czasu mniej, to nasza społeczność nadal rośnie.
Jakie są jeszcze plusy?
Pierwszym plusem, i pewnie każdy to potwierdzi, jest to, że kiedy chcę, mogę być z dzieckiem w domu. Podczas pandemii, wiele moich koleżanek i czytelniczek zwracało uwagę, że przewartościował się ich system zarabiania pieniędzy i spędzania czasu z rodziną. Z mniejszą ilością pracy można jakoś żyć, ale to rodzina jest najwyższą wartością, ten czas, który się spędza z dziećmi jest najważniejszy i najpiękniejszy. Kuba i ja spędzamy z dzieciakami bardzo dużo czasu i jesteśmy bardzo zaangażowani w ich życie i wychowanie. Myślę, że to taki największy plus naszego blogowania.
Można powiedzieć, że blog i Instagram to Wasza rodzinna firma?
Zdecydowanie tak! Oprócz tego, że jest blog i Instagram to w maju 2019 r. otworzyłam sklep internetowy MOIA LOVE - początkowo był to sklep z sukienkami dla kobiet w ciąży i kobiet karmiących. Podczas pandemii w marcu 2020 r. sprzedawaliśmy rodzinne gry dla dzieci i rodziców, a niebawem pojawią się piękne vintage wiklinowe wózki dla lalek dla dzieci oraz kwiatowe pościelki do wózka w komplecie. Cały czas się rozwijamy, nie stajemy w miejscu, bo kto stoi w miejscu ten się cofa.
Co byś powiedziała komuś, kto chce zacząć, ale… nie ma odwagi, wsparcia, pewności siebie, bliscy demotywują, podcinają skrzydła?
Powiedziałabym, żeby nie oglądać się na innych tylko słuchać siebie. Zrób coś dla siebie, bo jedyną osobą, która może cię ograniczyć, jesteś Ty sama! Jeżeli masz ochotę coś zrobić, i nie mówię tylko o pisaniu bloga, tylko odnoszę się do wszystkiego, to po prostu to zrób! Nie patrz na nikogo innego, tylko patrz, żeby sobie zrobić dobrze [śmiech].
My kobiety, małżonki, partnerki mamy trochę mało tych przyjemności w życiu. Oczywiście dziecko to najwyższa wartość, a szczęśliwa i zdrowa rodzina jest czymś najcudowniejszym w życiu! Ale prawdą jest też to, że my, kobiety, robimy wszystkim innym dobrze tylko nie sobie. Chcemy żeby dziecko miało uprasowaną bluzeczkę, mąż pyszny obiad, dom był wysprzątany na przyjście gości, a na imprezę przygotowany przygotowany tort z pięciu pięter. Jeśli to wszystko jest w zgodzie z Tobą to OK, ale zdarza się, że kobiety zmuszają się do tego.
Jakiś czas temu nauczyłam się, że gdy ja będę szczęśliwa, będę dobrze czuła się ze swoim otoczeniem, z samą sobą i ze swoją rodziną, to wtedy też wszyscy inni, otoczenie, rodzina, też będą szczęśliwi. Więc jeśli ktoś chce zacząć pisać bloga, prowadzić konto na Instagramie albo robić coś innego tylko dla siebie to powinien to zacząć robić jak najszybciej, bo to daje dużo przyjemności i satysfakcji! A co pasja przyniesie w przyszłości - czas pokaże!
Dziękujemy za rozmowę :)
Bloga Marysi znajdziecie tutaj: oczekujac.pl
Instagram: instagram.com/oczekujac
Facebook: facebook.com/Oczekujac
Autorem zdjęć jest Kasia Mazur